Obecnie prawie każdy ma znajomego, który przywozi używane auta z Zachodu. I właśnie od niego dostaje ofertę na coś specjalnego. Albo może razem z nim wybrać się w dwutygodniową podróż po komisach w poszukiwaniu czegoś szpanerskiego, z niskim przebiegiem, mocnym silnikiem, „full-opcją”, a do tego praktyczne kombi. No i przede wszystkim za niską cenę.
I okazuje się, że to nie bajki. Oto FSO Break Montana. Tutaj mamy wszystko:
Kolekcjoner i koneser Borys kupił tego fiata we Francji. Samochód jest prawie nowy – rocznik 1989, marzec. Przebieg to jedynie 14.500 km, używany raz w tygodniu do ciągnięcia przyczepki na targ. Chociaż właściwie o przebiegu można się będzie przekonać po sprawdzeniu go na komputerze w silniku.
W przeciwieństwie do eksportowości większości eksportowych fiatów, polegającej na tym, że nabyto je w peweksie, czyli eksporcie wewnętrznym (jaki eksport, takie fiaty: na rynek wewnętrzny), to to jest najprawdziwszy eksport. Mamy tu do czynienia z wyjątkowym wyposażeniem: ogrzewanie tylnej szyby, obrotomierz, obicia foteli z sukna wełnianego – rzeczy w polskich kombi z 1989 raczej niespotykane. Do tego lusterka Cromodora z niebieskim filtrem. Przedni spojler. Metalizowane lampy zespolone z przodu (tak, tak, do końca w wersjach eksportowych). Regulator prędkości wycieraczek. Zapalniczka. Pasy dla pasażerów z tyłu. Przednie z napinaczami. Podsufitka „POROSO”. O takich rzeczach jak pięć biegów w skrzyni i elektroniczny zapłon nie wspominam, bo w tych czasach to standard. Szpanu dodają żółte żarówki i tabliczka znamionowa w niemiecko-francuskim języku. Niestety niewiele zachowało się z kalkomanii na bokach. Do „full-opcji” zabrakło przeciwmgłowych i dekli od importera. Dla Francji przewidziano też jakiś inny wyłącznik zapłonu, ale nie wiem jaki jest tutaj.
Samochód napędza jednostka z samego Poloneza Coupe (1.5 AB, moc 82KM).
A to wszystko za 500 euro. W Polsce zdrożałby z pięć razy. Obecnie fiat przygotowywany jest do renowacji.