Zapraszam do przeczytania tłumaczenia francuskiego „testu” z 1987 roku, prawdę mówiąc nie wiem z jakiej gazety, skany znalazłem dawno temu w internecie. Cenne jest spojrzenie zachodniego dziennikarza na eksportowanego przez Polskę FSO 125p. Podczas gdy u nas osoba prywatna mogła kupić kombi jedynie za dolary, tam oceniono go na tle całego przekroju produkowanych wówczas aut. Proszzz, zdjęcia artykułu można powiększyć.

FSO MONTANA – NOWY, A JAK UŻYWANY

Nawet jeśli przyjąć, że dzisiejsze kombi służą głównie rekreacji, nie można zapomnieć o ich pierwotnej roli: byciu użytecznymi. W tym przypadku – bez zbędnego luksusu. Musi być praktyczny, solidny i, jeśli to możliwe, w atrakcyjnej cenie. FSO Montana spełnia te warunki, bo jest najtańszy na rynku.

Pierwszy kontakt z FSO (skrót z polskiego) Montana, produkowanym w Polsce, pozostawia ciekawe wrażenie. Podczas gdy mamy (niedobry) zwyczaj nie opisywać nowych samochodów, oto jest oldtimer, który czeka na nas na parkingu Zakładów Chardonnet, importera marki do Francji. Zatem kiedy jego licznik wskazuje mniej niż 1000km, powinno się przekonać o jego [ucięte]. [Ucięte] lat, albo o produkcie Fiata 125. Ponadto przestarzała estetyka (w jego wieku…) jest tym jego aspektem, który zdumiewa. Matowy lakier, zakurzone wnętrze (to nie wina ludzi odpowiedzialnych za przygotowanie auta, to kwestia jakości obicia), trwale zamocowane akcesoria przy dużym wsparciu śruby „Parker” – toż to samochód używany!

Neurastenicy, wstrzymajcie się!

Wnętrze jest wesołe jak wystawa spożywczego w Warszawie: czarny sukno, czarny plastik i szara (!) wykładzina. Co do designu – po prostu nie z tej epoki. Od dość długiego czasu nie spotyka się już wskaźników prędkości w postaci poziomej kreski. Nie przydaje się kwadratowy obrotomierz, umieszczony bliżej pasażera niż kierowcy. W stylu retro jest też kierownica z ekstracienką obręczą, metalowa popielniczka pomalowana na granitową czerń i wielkie wyłączniki sterowania dodatkowych urządzeń rozmieszczone przypadkowo na konsoli środkowej. Ergonomiczne projektowanie nie jest domeną  polskich inżynierów. Dwa przykłady: próba uruchomienia w nocy wycieraczki tylnej szyby może doprowadzić do szaleństwa, wyłączniki nie są podświetlane, próba włączenia ogrzewania wiąże się z wysokim prawdopodobieństwem włączenia reflektorów. Ni mniej, ni więcej. Co FSO zrobiła w latach 60., takie pozostało, można by jednak wymienić włączniki. Kombi jest wyposażone w kilka przydatnych urządzeń: wycieraczka na tylnej szybie, przednie wycieraczki o dwóch szybkościach, z których jedna w trybie przerywanym, zagłówki przednie regulowane na wysokość. Niestety, lusterka zewnętrzne nie są regulowane i trzeba pomocnika, żeby ustawić prawe. Wreszcie – od dziennego licznika kilometrów o wątpliwej użyteczności wolelibyśmy zegarek.

Zdjęcie powyżej: Wykończenie jest bardzo prymitywne. Proszę spojrzeć: cięgno ssania i programator wycieraczek umieszczone są w malowanej blasze z nieużywanymi otworami, wyłażą spod nich wiązki elektryczne.

Bohaterskie czasy

Żadnych niespodzianek związanych z napędem. Nawiązuje on do estetyki auta. Wiekowej konstrukcji silnik z żeliwnym blokiem; z umieszonym z boku wałem rozrządu (pochodzenia fiatowego) przenosi swoją moc na tylny sztywny most oparty na resorach piórowych. Sterowanie odbywa się za pomocą przekładni ślimakowej z rolką. Wszystko to przenosi nas w przeszłość…

Jazda dostarcza wrażeń, które wydawały się nam dawno zapomniane. Pierwsze kilometry są najtrudniejsze. Trzeba przyzwyczaić się do opóźnień między ruchami kierownicy a reakcjami pojazdu: trwa to całe wieki! Jest to głównie wina przestarzałej konstrukcji układu kierowniczego. Najbardziej zaskakujące jest to, że dość szybko się do tego przyzwyczajamy. Na pewno jednak nie możemy powiedzieć, że podczas szybkiej jazdy jest cicho. Samochód ten nie jest przeznaczony dla osób nerwowych i wymaga ciągłej koncentracji. Za to hamulce (4 tarczowe) bardzo dobrze spełniają swoją rolę.

Aerodynamika z innej epoki

Gdy mówiliśmy o szybkiej jeździe, trochę się zapędziliśmy. Z wielkim trudem osiągnęliśmy 144km/h. Minusem jest elastyczność silnika przy pełnym załadowaniu. Uzyskane dane przyprawiają o dreszcz. Na szczęście umiejętne posługiwanie się skrzynią biegów umożliwia wydobycie tego co najlepsze z jednostki napędowej i, przy dobrym zmyśle przewidywania, osiągamy sukces w… niekolidowaniu zbytnio z innymi użytkownikami drogi.

Poziom skomplikowania silnika i aerodynamika nadwozia nie pozostawiają nam wiele nadziei w kwestii zużycia paliwa. Trzeba mieć naprawdę lekką nogę, by zmieścić się w 10l/100km, i to bez obciążenia! Trzeba jednak przyznać, że Montana to prawdziwe kombi, przyjazne i łatwe do załadowania. Złożenie tylnego siedzenia jest dziecinnie proste. Otrzymujemy więc dużą płaską przestrzeń, poważnie jednak ograniczoną przez amortyzatory.

Dla tych, dla których najważniejsza jest użyteczność, praktyczność i solidność w najniższej cenie, FSO Montana jest wyborem oczywistym. Jednak pod warunkiem zapomnienia, że kierowanie autem, domyślnie przyjemność, nie powinno być wieczną udręką. Oszczędności wynikające z zakupu takiego samochodu mają sens tylko wtedy, gdy nie weźmie się pod uwagę kosztu paliwa.

 

Zdjęcie powyżej: Wnętrze nie jest szalenie wesołe, ale jest w nim wszystko, co niezbędne, a nawet zbędny dzienny licznik kilometrów. Regulacja foteli przednich nie jest zbyt praktyczna, ale ich komfort jest poprawny. Nie można tego powiedzieć o tylnym siedzeniu, którego oparcie ma nieprzyjemny garb.

Zatem nowoczesne kombi kupione okazyjnie (Peugeot 305 lub dwuletnie Renault 18 kosztują około 40000F) czy klasyk z gwarancją? Wybór należy do Państwa. Dla nas sprawa pozostaje nierozstrzygnięta.

Philippe Gegout

  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • PDF
  • RSS
  • Tumblr
  • Twitter